nia, aby się on ożenił, oddalił, zyskał przez to rodzinę, przyszłość... a gdybym przez egoizm do tego przeszkody stawiła... byłabym niegodziwą kobietą.
Brühlowa mówiąc to płakała, i bardzo szybko i zręcznie łzy ocierała, które wejrzeń Dumont nie uszły...
— Wszystko to nader jest heroiczne, — przerwała wybuchając — ale nie ma, za pozwoleniem, sensu... Hrabia się bałamuci i kocha w Sołłohubowéj, nie masz pani obowiązków względem niego...
— Ale je mam względem siebie, — odparła hrabina. — Moja Dumont, lepiéj żeby się oddalił — niech się oddali...
— Lepiéj owszem żeby się ośmielił, przybliżył i żebyście byli choć raz w życiu szczęśliwi! — wybuchnęła ośmielona Francuzka; ale w téj chwili cześnikowa usta jéj zatknęła i wpadła w rodzaj spazmów, z których Francuzka przestraszona ratować ją musiała...
Rozmowa ta przeciągnęła się długo, a z niéj Dumont wyniosła tylko to przekonanie, że miłość, która na pozór zdawała się jéj wielce ostygłą, żywszą była niż kiedykolwiek...
Dumont uczuła się powołaną do uszczęśliwienia swéj wychowanicy, uważając jéj skrupuły za niedorzeczność i dzieciństwa. Tymczasem trudno było nawet dowiedziéć się, jak stała sprawa ze starym Godziembą. Francuzka użyła fortelu dla wyszpie-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/499
Ta strona została uwierzytelniona.