Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/530

Ta strona została uwierzytelniona.

litéj JMksiądz prymas Łubieński, był jego zdania i systemu... a że czasu bezkrólewia powaga jego była wielka — pan podkomorzy cieszył się tém, iż w prymasowskim pałacu nastąpi pacyfikacya!
Dla niego ks. Łubieński był wyrocznią i imię jego ciągle téż miał na ustach. Ze zdaniem zaś otwartém, tém szczerzéj się mógł tu ogłaszać, iż przyjaciele jego, własnego tak dalece nie mieli.
Ocieski tylko, który fantazyi Brühlów winien był i majątek i pokój domowy, jakimś osobliwym sposobem przyszedł do tego rezultatu — bardzo zresztą często się trafiającego — iż Brühlów nienawidził i znosić ich nie mógł. Kostrzewie Sasi, czy nasi byli obojętni, byle mógł z pszenicą iść do Gdańska. Babiński często dwa razy na dzień był zupełnie przeciwnego zdania i wcale się tém nie martwił. Mąż był uczuciowy i słuchał popędów. Co się tycze Zagłoby, tego najlepsi jego przyjaciele nie rozumieli. Żartował bowiem ze wszystkiego co się wyszydzić dało, i mało na czém i na kim poczciwą nitkę zostawił.
Właśnie był podkomorzy Laskowski wyłożył obszernie swą ideę pojednania, posłannictwo to przyznając prymasowi i uznając je możliwém, gdy Zagłoba dopił lampki postawił ją na stole, otarł wąsy i rzekł:
— Jest przysłowie: chłop strzela, Pan Bóg kule nosi — a tycze się to bodaj nie samych chamów, ale i innych istot dwunożnych.