Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/558

Ta strona została uwierzytelniona.

tylleryi... a naostatek i szlachcica polskiego. Sejm ci to wszystko odjął za jednym zamachem, nie jesteś starostą, nie jesteś generałem... i musisz się zadowolić hrabstwem państwa rzymskiego.
W chwili gdy biskup domawiał tych słów, otworzyły się drzwi i oficer od artyllerji Dłubicki z dwoma towarzyszami wpadł do salonu. Rozogniona twarz jego świadczyła, jakie go tu wiodło uczucie. Brühl odwrócił się ku niemu.
— Panie generale — zawołał z wyrazem żalu najgorętszym — nie mogliśmy się tu stawić wszyscy, niech mi wolno będzie z dwoma towarzyszami moimi być tłumaczem żalu całego korpusu naszego. Uczuliśmy, jaką ponosimy stratę, wiemy, że jéj nam nic nie zastąpi... ani Warszawie starosty, ani artylerji generała.
Brühl chwycił go za rękę.
— Mój pułkowniku — rzekł — tracicie towarzysza broni, który was kochał i starał się być dla was dobrym kolegą, ale przyjaciel wam zostaje... Dziękuję wam serdecznie. Zanieście odemnie czułe pożegnanie wszystkim... Któż wie? spotkamy się może jeszcze.
Była chwila milczenia.
Zameldowano urzędników starościńskich, których jako z ręki Brühla mianowanych, los ten sam co jego spotykał. Weszło to smutne grono z kondolencyą tém rzeczywistszą, iż ją i nad sobą samymi mieć musieli.