Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/600

Ta strona została uwierzytelniona.

faworytami, i teraz jeszcze wieczorne odbywały się konferencye... Wojewodzina opatrzyła drzwi, aby ich nie podsłuchiwano, i po długich tych przygotowaniach, stękaniu i zagadkowych zaczepkach, stanąwszy przed Brühlem w postaci sędziego, zapytała go znienacka.
— Powiedzże mi acińdziéj, panie hrabio, czy jesteś szczęśliwy?
— Ja? — spytał — ale zdaje mi się, że nie dałem najmniejszego powodu wątpić o tém....
Wojewodzina zaczęła głową potrząsać...
— Zapewne, zapewne, — rzekła — ale ja o moją Marynię troskliwa, mam raporta moje... Waćpan panie hrabio, zbyt się zajmujesz książkami i muzyką, a żoną za mało; jak to może być... ażebyście... dotąd nie mieli...? — Tu wojewodzinie trochę głosu zabrakło — i cicho dodała: — A tak, żebyście nie mieli potomstwa? — Badawczo spojrzała w oczy hrabiemu. — Już na tę intencyę odprawiało się nabożeństwo w Krystynopolu: ale to darmo, bo się waćpaństwo jak należy nie kochacie, i waćpan, panie hrabio — bałamut jesteś...
Brühl się zmieszał, odpowiedź była nader trudna... znał też wojewodzinę, iż nie znosiła sprzeciwieństwa i wpadała natychmiast w spazmatyczne attaki... Wzrok jéj już zdawał się wróżyć wybuch jakiś...
— Ja, doprawdy, — odrzekł Brühl z pokorą — nie poczuwam się do żadnéj winy...