Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/632

Ta strona została uwierzytelniona.

kochanku, pod ich praszczęta się dostać... Boże odpuść, gorzéj Tatara!!
Śmiać się wszyscy poczęli; książę wąsa kręcił. Wtem marszałek nadszedł na wieczerzę prosząc, na sali damy czekały. Wziął więc wojewoda pod rękę gościa... i wiódł go na wschody...
Sienie i korytarze wszędzie były jarzącém światłem oświecone, służba stała szeregami. Na pierwszém piętrze, w sali trochę nagiéj, ale naprędce przyozdobionéj snadź dla księztwa w zwiędłe wieńce dębiny i kwiatów, przy ogromnym stole okrągłym, obwieszonym dywanem, księżna Kunegunda na wysokiém krześle z poręczami siedziała dryzlując... Wieńcem otaczało ją pięć córek i z dziesięć panienek szlacheckich jéj dworu. Radziwiłłówny nie wszystkie były ładne, ale panienki z fraucymeru jedna w drugą śliczne i świeże jak różyczki...
Gdy wojewoda wszedł gościa swojego przedstawiając, księżna matka ledwie się nieco podniosła i głową skłoniła, panie i panny przywitały go dosyć chłodno... Książę Hieronim w swoim mundurze huzarskim paradował ostrogami dzwoniąc po salonie.
Ponieważ wiek i dostojeństwo mniemanego hrabiego de la Grange, nie kwalifikowały go do podania ręki dumnéj księżnie Kunegundzie, poszły tedy damy same, a za niemi mężczyzni ku otwartym już drzwiom jadalni, w któréj wybór dworu oczekiwał przy stole. Paziowie za krzesłami dostojniejszych gości, czynili służbę...