Brühl zamilkł...
— Sam mi to mówił, — dodał Mniszech...
— Przypomnij sobie sejm 1762 r., — odpowiedział Brühl spokojnie. — Ja nie byłem napastnikiem, nie rozpoczynałem walki, nie dałem najmniejszego powodu do tak zajadłego przeciwko mnie wystąpienia. Przypomnij sobie rolę stolnika, potém sejm konwokacyjny i wyzucie mnie ze szlachectwa, dostojności, urzędów... Po tém wszystkiem, po krzywdzie ojcu mojemu wyrządzonéj... wierz mi, nie przystało synowi szukać zgody pierwszemu i upokarzać się przed zwycięzcą...
— Stosunki się zmieniły, — odparł Mniszech — nie ty szukasz zgody, ale ten, który zawinił.
— Któż o tém wiedzieć będzie, widząc mnie u niego? — zapytał Brühl spokojnie.
— Obmyślimy może środki zbliżenia was; okaż tylko dobrą wolę... Zgoda nam wszystkim potrzebna, a ty krajowi pożytecznym być możesz.
— Myślże i jak chcesz to układaj, — zakończył Brühl — ale pamiętaj o tém, że ja pierwszy na zamku się nie ukażę...
— Nie możesz téż mieć pretensyi, aby król przyjechał do ciebie! — rozśmiał się Mniszech...
— O! najmniejszéj! — zawołał Brühl — i cofnął się...
Rozmowa ta nie poruszyła go wielce. Mniszech nie wspomniał o niéj nikomu, wszystko to pozostało tajemnicą...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/661
Ta strona została uwierzytelniona.