Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/676

Ta strona została uwierzytelniona.

się nie spodziewano, przybyła znowu, ale tak blada, wylękniona i wzruszona, iż od progu z jéj twarzy jakąś złą wieść wyczytać było można.
Na zapytanie troskliwe szepnęła tylko, że się czuje nie bardzo zdrową i że to powoli przejść musi. Dała jednak znak Brühlowi, iż na osobności z nim mówić potrzebuje. Nie było to trudno, gdyż rozmaite, jak zwykle obowiązkowe pacierze i nabożeństwa odciągały po kilka razy w ciągu wieczoru z salonu panią Brühlową, a Dumont prawie zawsze jéj towarzyszyła, nabrawszy także smaku do pobożności nieustannéj.
Gdy hrabina wyszła, Sołłohubowa wstała z krzesła, dobyła z za sukni kartkę i oczyma wskazując drzwi, któremi wysunęła się żona, dała mu znak, aby pismo przeczytał.
Stało w niém:
„Nie opisuję tragicznéj historyi, o któréj szeroko po kraju rozchodzą się wieści, jak jednak ad Regiam Majestatem doniesiono o niéj, dla wiadomości JWPani rzetelnie skreślam. JWPan starosta bełzki, syn JWwojewództwa kijowskich, od ośmiu miesięcy za wiadomością rodziców swych uczęszczając na polowania, mil trzy od Krystynopola, bywał w domu JMP. Komorowskich, nowosielskich starostów, gdzie w córce ich, z których starsza poszła za JMPana starostę rachodowieckiego, pokochawszy się, ile że ma być i edukacyi i piękności wielkiéj, miał nalegać na rodziców onéj, aby się z nią żenił,