Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/691

Ta strona została uwierzytelniona.

waniem, które świadczyło, żeś się płochym ludziom dał sprowadzić z drogi obowiązków. Do religii, winnego posłuszeństwa rodzicom i lepszego życia powrócić potrzeba. Chcę wierzyć, że się acindziej poprawisz, i dla tego nie odmawiam mu mojego błogosławieństwa.
Szczęsny w milczeniu przykląkłszy, ucałował ręce ojca i matki, któréj głos żywy i gniewny brzmiał długo, przerywany wybuchami spazmatycznego rozjątrzenia. Nie mogła się wstrzymać, by nie łajać Komorowskich i wszystkich co do tego małżeństwa rękę przyłożyli.
Trwało to dosyć długo, aż wojewoda zatamował ten wylew żółci, który zakończył się łzami i spazmami.
Gdy wyszli siadać do powozu, Szczęsny blady był jak mur. Razem z Brühlem siedli do karety, która w orszaku dodanych dragonów, wyruszyła nareszcie.
Długi czas trwało w powozie milczenie. Brühl go przerywać nie śmiał. Szczęsny nie wiedział może, jak szwagier był usposobiony. Oba więc unikali rozpoczęcia rozmowy. Na popasie przytomność doktora Macpherlana i dworzan, mówić téż nie dozwalała. Różnica wieku pomiędzy szwagrami była téż przeszkodą do spoufalenia. Brühl znacznie starszy onieśmielał Szczęsnego.
Gdy przybyli na noc, snadź z rozkazu wojewody ostawiono już naprzód zamówioną gospodę strażą