— Kogo? — zapytał trochę obojętnie Brühl — bo ja do odwiedzin nie mam najmniejszéj ochoty.
— Jest tu pani hrabina Sołłohubowa.
Generał poskoczył z krzesła, nie kryjąc wcale jaką mu to sprawiało przyjemność.
— Gdzie? jak? — dowiadywać się począł...
Usłużny i domyślny zwiastun téj dobréj nowiny. oznajmił, iż hrabina oddawna zamieszkiwała w Wenecyi i zajmowała znaczną część pałacu Contarinich nad Canal Grande...
Ucieszony tą wiadomością, Brühl ubrał się natychmiast, posłał po gondolę, i nie tracąc chwili czasu — pojechał. Obawiając się, że może nie być przyjętym, kazał na dole oznajmić służbie tylko, iż przybywa z Polski i ma listy i polecenia od familii — nie wymieniając nazwiska.
W kwandrans potém wpuszczono go do sali, po staroświecku umeblowanéj i zawieszonéj obrazami, których ramy starte, równie jak sprzęty, świadczyły o długiém zaniedbaniu i ruinie.
Z bijącém sercem oczekując, stał z oczyma wlepionomi we drzwi, gdy te się otworzyły i Sołłohubowa weszła: Pobladła zobaczywszy go, chciała się cofnąć z razu... stanęła jak osłupiała... a potém żywo podbiegła ku niemu...
Powitanie było milczące...
— Czy to sen? — odezwała się w końcu drżącym głosem wdowa...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/706
Ta strona została uwierzytelniona.