Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/159

Ta strona została uwierzytelniona.

gantek. Tolerował jedną Zonię, znajdując, że była szelma jak ogień sprytna. Brała go szturmem.
Spotkawszy we drzwiach zawołała, podając rękę.
— Nie pytam, czy pani w domu, bo Radca jesteś tak zazdrosny, że jej głowy na ulicę nie dasz wychylić.
— Ja?
— A tak! Wszak mogę na chwilkę?
— Proszę bardzo! — zawołał, drzwi otwierając Radca i wprowadzając Zonię. — Zostaniecie u nas na herbacie.
— Nie mogę, mam dwa słowa do Heliodory, w moim interesie — rzekła Zonia — i lecę do domu bo mi pilno.
— Oho! pilno! — uśmiechnął się Radca — to już interes serdeczny i niebezpieczny.
— Nie tak jak się wam zdaje — odpaliła Zonia — moje serdeczne interesa kończą się na jednym!
To mówiąc weszła do przyjaciółki, wymijając Radcę, który pozostał w salonie.
— Wiesz — poczęła wprost wchodząc i nie witając się. — Wielką wojnę mi wydaje familia. Matka Ewarysta, kobieta surowa i nieubłagana, zjechała z moją siostrą. Myślą niezwodnie obledz tego biedaka, mnie skonfudować i nas rozerwać. Ale — ja się też bronić będę.
Heliodora porwała się przestraszona.
— Cóż ty zrobisz?
— To już zostaw mnie — odparła Zonia. Mam cię tylko prosić o jedno, wyrób mi to u tego tyrana twojego (wiedziała, że słuchał pode drzwiami), aby ci pozwolił jutro przyjść do mnie rano i posiedzieć. Przy obcych nie będą śmieli robić mi historii.
— No — to cóż? zawołała Heliodora — albo my tam u ciebie możemy siedzieć załogą ciągle?
— Ja to wiem — przerwała Zonia — ale będę miała czas Ewarysta do oporu przygotować... choć na wstępie pomieszam im szyki.
Gdy to mówiła, zaciskała usta i, jak koń arabski przed bitwą, rzucała ognistym wzrokiem dokoła. Nie tyle obawy było w niej widać, co zapału.
Heliodora namyślała się, nie bardzo może chciała się mieszać w cudzą sprawę. Zonia ją uściskała.
— Przyjdź, proszę cię, daj mi ten dowód przyjaźni. Radca nie będzie przeciwny.
Gruby głos podsłuchującego pode drzwiami, na pół ze śmiechem, powtórzył za nią.
— Radca nie będzie przeciwny, jeżeli idzie o to, aby arystokratom figla wypłatać...
— O to idzie — dodała Zonia.
Heliodora nie mogła się już opierać — przyobiecała.
Nie tracąc więcej czasu pocałowała ją w czoło Zonia, zawinęła