Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

— Insi też to byli Burgrabiowie — rzekł z uśmiechem pan Lewon.
— Ale zawsze Burgrabia!
— Mikołaj ożeniony był ze Zdowską z Nowego Tanca, dziedziczką dóbr tego nazwiska, od którego czasu poczęli się Balowie pisać z Nowego Tańca.
Pan Erazm na ten Taniec tylko ramionami ruszył, gość grał i ciągnął dalej czwartą pulę.
— Pisali się także z Oczwi i ze Średni i z Balowa i z Balogrodu.....
Tak opowiadając niesłychanie rozwlekle o całej Balów familji z Niesieckiego i innych, a podobno nieco i pokłamawszy, pan Lewon pięć pul wygrał u zachwyconego odkrytem szlachectwem pana Bala, zgarnął pieniądze i ujął za kapelusz.
Ale niespokojny gospodarz tak go puścić nie chciał, wszyscy Balowie z księciem Gotów i wodzem Justynjana na przedzie chodzili mu po zamąconej głowie, szlachectwo schwyciło go za serce, chciał czegoś więcej nad urywane te wiadomostki... schwycił więc pana Lewona za ręce i zawołał:
— Klinaś mi Mścidziu zabił potężnego w głowę i musisz go wybić! muszę lepiej się o Balach rozwiedzieć. Nie mógłbym mieć o tej familji notatki?
— Notatki! notatki! i powoli mruczał flegmatyk kładąc zielone rękawiczki... aleć to jest w Niesieckim.
— Ale gdzież ten Niesiecki, i po co nam on? ja go nie znam, a Mścidziej to tak dobrze wiesz!
— Niesieckiego książka, przed którą skłaniam głowę, wie to lepiej odemnie... kup sobie Acan Dobrodziej Niesieckiego.
— A gdzież go dostać? gdzie?