Szlachectwo stare stało się manją pana Erazma i znacznie wpłynęło na jego sposób zapatrywania się na przyszłość własną i dzieci. Chciał rzucić handel, sprzedać domy i wrócić do jakiego Balogrodu lub Balowa. Myśl ta zupełnie go opętała, a największych trzeba było starań ze strony żony, żeby jej nie dać zaraz i ze szkodą znaczną do skutku doprowadzić. Wpłynęła ona także na wychowanie dzieci, które były niedorosłe jeszcze; miano je zawsze z jak największą troskliwością usposobić do świata, ale teraz nowe otworzyły się widoki. Syn, który był Aureljanem w metryce, otrzymał przy chrzcie spóźnionym z ceremonją imiona Stanisława-Piotra-Michała, w familji Balów zwyczajne.
Córce chciał dać także imię Kunegundy, na cześć którejś praprababki, ale żona wymogła że została Elizą. Syn który rozpoczął był wychowanie w szkołach a kończył je w uniwersytecie, najmniej był obłąkany tą szlachecką chandrą ojca; córka, choć tego nie pokazywała po sobie, więcej wzięła godność swoję do serca. Matka poczciwa ubolewała tylko, ale cóż począć mogła z upartym bardzo, żywym jak siarka i niepokonanym na tym punkcie Massagetą?
Im więcej starała mu się próżność marzeń tych okazać i zupełnie niepotrzebne ich w życiu do którego przywykli wtrącenie, tem pan Erazm silniej się przy swojem upierał. Tyle jednak rozsądną swą powolnością dokazała pani Balowa, że mąż przyrzekł jej, choć dobra kupi, ani domów nie sprzedawać, ani handlu nie rzucać. Oboje myśleli po cichu, jedno: wrócimy po przykrych doświadczeniach do dawnego; drugie: da się to wszystko zrobić powoli!
Tymczasem i panna Eliza i pan Stanisław rośli i
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.