W ostatnich czasach sklepy pana Bala zapotrzebowały pomocników, bo handel znacznie się powiększył; na lat dwa czy trzy przed chwilą gdy się powieść nasza rozpoczyna, pan Erazm nawet był w dosyć wielkim z tego powodu kłopocie. Jakkolwiek łatwo umiejący zaufać, chciał jednak kogoś, komuby się bezpiecznie mógł powierzyć, bo właśnie do kasy i ksiąg brakowało mu człowieka. Poczciwego nieboszczyka Murzyńskiego trudno było zastąpić, a od czasów zniknienia jego okularów i peruki, wiele już razy westchnął za niemi osierocony kupiec. Wprawdzie stary był gderliwy, ale jakież to było przywiązanie do miejsca, do domu, do spraw jego i pomyślności, jaka nieposzlakowana uczciwość i dobrowolna abnegacja! Za te pieniądze które dawniej ów kosztował, już dziś lada posługacza dostać nie było można.
Biedził się wielce pan Erazm, gdy jednego poranku
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.
Tajemnice familijne.