Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/052

Ta strona została uwierzytelniona.

na celu, prócz miłej i nauczającej zabawki.
Pani Balowa podobała sobie bardzo młodego, skromnego i przyzwoitego chłopca, a co się tyczy Erazma, który miał serce miękkie i przywiązywał się łatwo, wkrótce ukochał Strumisza po swojemu, tak, że gotów był za niego bić się i rąbać. Prawda, że też z nim poszło wszystko tak dobrze, łatwo, że pracował tak szczerze, sumiennie, jak nigdy nawet stary poczciwy Murzyński. Wiele rzeczy było do poprawienia, do wprowadzenia w karby, zaniedbanych, opuszczonych; wszystko to cudownie się jakoś urządziło. Strumisz był wszędzie; łagodnie, cicho, ale stale wykonywał co postanowił, nie rachował swych godzin, nie chwalił się trudem, nie przebaczał ani drugim ani sobie. Pan Erazm wejrzawszy w stan interesów, zdziwił się temu co wykonane było w bardzo krótkim przeciągu czasu i uściskał Stanisława za nastręczenie Jana, a Janowi niezmiernie wspaniale się wywdzięczył.
Szło tedy wszystko wyśmienicie, Lizia po cichu dokonywała także wielkiego swego zamiaru. W początku zalotność młodego dziewczęcia rozbiła się o zimną grzeczność Jana, ale mógłże tak wytrwać długo?
Nikt ze starszych i z otaczających nie dostrzegł nawet strategicznych manewrów Lizi, prócz jednego Stanisława. Instynkt sam wiódł tylko dziewczę — nie miała zajęcia, może jej się trochę ładny blondyn podobał, może potrzebowała się zabawić? Serce jej nie zapukało jeszcze w piersi...
Z położenia dwojga tych istot, łatwo doświadczenie wyprowadzić mogło wniosek, że miłość była nieuchronną; ale któż kiedy przewiduje co podobnego, krom starych panien i starych księży, co gotowi są przypuszczać