Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

uważanego za stracony. Odtąd uchodził on za najbieglejszego w swej sztuce i miał zajęcia do zbytku, ale przyjmował tylko znaczniejsze sprawy i przez to stanął w wyższej sferze towarzyskiej, do której usiłował się przywiązać.
Co się tycze talentu, tego mu nikt odmówić nie mógł; miał pojęcie rzeczy łatwe i jasne, wymowę obfitą i zręczną, wielką znajomość środków i prawa, ściśle biorąc był, a przynajmniej okazywał się uczciwym człowiekiem, ale regułą jego główną było nie dać się na niczem schwytać: po cichu przypuszczał, że godziło się sobie pomódz czem było można. Ilekroć posłyszał o kim, co się postępkiem niekoniecznie prawym splamił, zwykł był zawsze wykrzykiwać z wzgardą: Jak się można tak dać złapać! co za niezręczność!
Słowem, Goral był jednym z najpospolitszych w świecie typów: człowiekiem pozoru; — a że takt i rozum dopomagały mu szczęśliwie do zachowania zawsze pozornej poczciwości, używał też sławy nieposzlakowanej. Ci na których korzyść użył środków dwuznacznych, nigdy o nich nie wspominali, przeciwnicy tajemnicy ich zręcznie uwiniętej zbadać nie mogli.
Znać było z obejścia ze Zrębskim, jak dalece za wyższego uważał się Goral, ile go kosztowało zbliżenie się do niego. To też nigdy z tym swoim posługaczem, którym zwykł był zmiatać wszystkie brudy jak ścierką, nie widywał się w domu, ani na ulicy. W szyneczku spotkanie ich miało pozór przypadkowego, a i w tem nawet baczny Goral nie zawsze w jednem miejscu schodził się ze Zrębskim. Gdzie mu potajemnych potrzeba było dośledzeń, postraszenia kogo, wciągnienia w sprawę lub wyciągnienia z niej, podrzucania plotki i tym