Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VIII.

Wąchają złote jabłko.

Z wielką niecierpliwością czekał jutra co miało spełnić najdroższe jego marzenia pan Bal, a wszelkiej mocy jaką miał nad sobą użyć musiał, żeby się zawczasu nie wygadać niepotrzebnie przed żoną i synem. Nadzwyczajny jego dobry humor, podskoki, pocieranie włosa, śpiewki improwizowane, chodzenie po pokoju z wysoko podnoszonemu nogami, zwracały uwagę familji, ale nie dozwalały jednak niczego się domyślać stanowczo. Jakby przeczuciem jakiemś, pani Balowa była smutna i ta wesołość męża niewytłómaczonym sposobem ją zastraszała.
Do objadu nikt nie przyszedł, a z każdą godziną rosła niecierpliwość pana Erazma; o pół do pierwszej, kiedy już wszyscy byli na górze w pokojach, zjawił się pan Zrębski, ale ani wziął kupca na bok, ani mu słowa szepnął, dając tylko znak zręcznie, że wszystko gotowe i że się po objedzie obszerniej rozmówią.