Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 01.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

mi ogrom! lasy! rzeka spławna! młyny! łąki! ryby! grzyby!
Pan Bal się tylko uśmiechał, a w miarę jak się zbliżali do domu Gerlacha, niepokój coraz wybitniej malował się na jego twarzy, wreszcie stanąwszy na wschodach, ścisnął w milczeniu rękę Zrębskiego i nie bez bicia serca, blady nieco wsunął się za panem Joachimem do wielkiego salonu...