Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 02.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.

Przejażdżka po Zakalańszczyznie.

Szczęściem dla niespokojnych żądz pana Erazma, nazajutrz rano wypogodziło się niebo, zaświtał piękny dzień jesienny, wyjątkowy, któren przy drobince egoizmu można było wziąć za umyślnie dla oglądu Zakala stworzony. Bal nawet nie był dalekim od tej myśli, która mu się uśmiechała.
W mieście jeszcze będąc, wcześnie przygotował sobie wiejskie ubranie do pola i gospodarstwa stary nasz kupiec i o niczem nie zapomniał; wszystko było wyborne i przedziwne, buty angielskie grube i nieprzenikliwe dla wody, łosiowe ubranie dolne, dobra kurtka, pokryta płaszczem z gummą elastyczną, kaskiecik à l’anglaise, laska, torebka z palonej skóry, nawet zegarek do przechadzki, pugilaresik do notat przepomniane nie były. Tak odziany z cudzoziemska i wcale rad z siebie, pan Bal kazał zaprządz do wózka i oczekiwał tylko na rządcę, który go miał oprowadzić, gdy Supe-