Już się wózek zawracał, gdy cała czereda żydów zastąpiła mu drogę, nisko się kłaniając. Na czele ich szedł stary siwo-brody Moszko Hercyk, rękę za pas założywszy, w żupanie na prędce włożonym, jedwabnym, z okładami aksamitnemi, poważny, chudy i widocznie uczony, bo blady i wywiędły, przy nim stała gruba żydowica Sure Moszkowa Hercyk, o której tyle tylko powiedzieć mogę, że wyglądała jak bania gorzelni w której dawniej pędzili. Za niemi szedł Icko Moszkowicz Hercyk, żyd blondyn, żupan wełniany, broda czarna, mina głupowata i bojaźliwa, potrząsający czapką i cofający się w tył gdy się kłaniał, żona Icka Ryfke, drugi syn Moszka Dawid, trzeci syn Mejsza; żony Dawida i Mojszy, dzieci Icka, Dawida i Mejszy, słowem cały kahał.
Zaiste ukłony jakiemi przywitali starozakonni nowego dziedzica, winny mu były wiele doznanych i zgotowanych niesmaków nagrodzić! Witali go jak królika. Pan Bal powstał na wózku, zdjął czapkę i przywitał ich z kolei nadzwyczaj grzecznie, ale że przywykli byli do hrabiego drwin, przekąsów i łajań i nie spodziewali się nawet żeby im głową kiwnął, stary Moszko wziął to za szyderstwo. Przywykły znosić wszystko, zbliżył się do wózka i powitał ucałowaniem ręki pana Bala, który się cały zczerwienił i zmięszał.
— Jaśnie pan nie zechce wstąpić do nas — rzekł Moszko poważnie — nie mamy go czem przyjąć, ale czytamy w Biblji, że największych gości nasi ojcowie przyjmowali chlebem, wodą i owocem...
— Dziękuję ci panie...
— Moszko Hercyk do usług.
— Dziękuję ci panie Hercyk, ale spieszę, chcę obej-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 02.djvu/070
Ta strona została uwierzytelniona.