związek między Zakalem a Ciemierną. Gdzieniegdzie ukazywała się rzeka płynąca szerokim ługiem, rozlana teraz i błyszcząca w ostatku blasków słonecznych.
Pan Bal mógł się unosić, bo widok ten choć smutny, miał swą powagę i uroczystość.
— Ztąd już, odezwał się leśniczy kłaniając, Ilko Jaśnie pana zawiezie do dworu, a mnie potrzeba pospieszyć do chaty, jeśli pozwoli Jaśnie pan...
— Ale jutro Waćpan przybywaj, odezwał się Bal, a rano będę cię potrzebował...
— Będę na rozkazy!
— Proszę, proszę...
Już się ściemniało dobrze, kiedy nareszcie w dali pokazał się dwór Zakala na pagórku, który z niezrównanem uczuciem powitał pan Bal zacierając ręce.
Ilko popędzał gorąco, konie leciały szybko i w kwadrans wózek zatoczył się przed milczący ganek.
Pan Erazm wyskoczył z niego, połamany w kawałki, zbity, potłuczony, bolejący, ale rad z siebie i gotując się szeroko opowiadać żonie i córce o pięknościach borów i pustyń Zakala.