Tydzień przebyty na wsi wszystkim dawnym, stałym miasta mieszkańcom, chociaż go przerywały różne wypadki, wiele pracy i zachodu, wydał się jednak dość długi. Dnie płynęły tak jednostajnie, oko tak zawsze ten sam przedstawiało widok, brakło tak bardzo wiadomości, ludzi i świata! Jak na przekorę jeszcze poczta była oddalona o mil kilka i od przyjazdu swego do Zakala Bal nie miał żadnej z Warszawy wiadomości. Przywykły w kraju, gdzie lepsze drogi i żywsze komunikacje ułatwiają codzienne niemal stosunki oddalonych stron, do gazety, do wiadomostek, do ruchu myśli odżywionej i podsycanej czemś ciągle nowem, pan Erazm z niespokojnością wyglądał dnia w którym miał odebrać korespondencją, ale dwa razy zawiodła nadzieja, nic mu posłaniec nie przywiózł. Posłano raz trzeci i na widok pakietu wszystkim serca zadrżały, ręce się wyciągnęły... Bal siadł na krześle zatopiony w Kurjer-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 03.djvu/009
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.
Poczta. Mieszkańcy złotego jabłka.