wać z nim tak go biorąc jak jest, nie takim jak być ma. Jeśli pan zechcesz rozumować z niemi od razu, głowy im poprzewracasz i nic nie dokażesz.
— A cóż robić? spytał zamyślony kupiec.
— Powtarzam, co tylko można, by ich byt materjalny i moralny podnieść, a nim się to zrobi, wieść ich jak dzieci, nie rozumowaniem, ale posłuszeństwem. Wiem, że to zdanie może się dziko wydać panu nawykłemu do teorji, ale ja napatrzyłem się świata i mówię, com nie z książki, ale z doświadczenia wyssał. Najlepszym dowodem, że tu rozumowanie nic potem, jest to, iż gdybyś pan chciał nie rozkazem, ale dobrą wolą skłonić ich do przyjęcia trochy oświaty, ważnych ulepszeń i t. p. i tegobyś nie dokazał. Do szkółki nikt nie pójdzie, do płóżka nowego nie zaprzęże w początku z ochoty, bo nikt nad nich mimo biedy nie ma silniejszego instynktu konserwacyjnego. Sądź pan z tego co mu czynić wypada.
Na tem się skończyła rozmowa, a pan Bal poszedł spać strasznie markotny.