niechybnie! byłem tego pewny.
— Mam mu pożyczyć?
— Jabym nie dał.
— Dla czego? nie odda?
— Najprzód, że nie odda, powtóre, że raz pożyczywszy, nudzić będzie nieustannie; odpisz pan, że niespodziane wydatki i spodziewane jeszcze wypłaty nie dozwalają mu tej sąsiedzkiej dopełnić przysługi. Odpisać trzeba bardzo grzecznie.
— Zawsze się pisze bardzo grzecznie, rzekł pan Bal, ale nie będęż miał nieprzyjaciela?
— A jak pan pożyczysz a dopomnisz się, gorszego jeszcze zyszczesz wroga!
— Hm! i to prawda.
— Dasz jednemu, dziesięciu się zjawi łakomych na grosz, nie opędzisz się od nich.
— Więc nie dawać!
— Zdaje mi się.
— Nie bój się pan, rzekł śmiejąc się i odchodząc kupiec, odpiszę bardzo grzecznie, nie uchybię.
Grzeczność była wcale na ten raz nie skutecznym plastrem; choć mówią, że nią przesadzić nie można, ale i to pewna, że na niewiele się przyda.