W kilka tygodni po opisanych wypadkach, w Brogach u pana Teofila Zmory zjawił się dawno nam znajomy hrabia Bracibór Sulimowski; trafił właśnie na zwykłego tam preferansa, składającego się z gospodarza, siwego Jasia Pancer’a i pana Hubki, z wychodzącym Porfirym Szaławińskim, który to się cofał od gry przestraszony przegraną, to do niej powracał wśród śmiechu powszechnego obiecując sobie odegrać. Przybycie hrabiego na chwilę grę przerwało, musimy bowiem choć tę mu oddać sprawiedliwość, że w ciągłych szachrach majątkowych i procesach, nie miał czasu żadnego nabrać nałogu i do kieliszka ani do kart nie miał skłonności. Jedna myśl przewodniczyła mu w życiu, zdobyć jakiemikolwiek środkami wielki majątek mythologicznych przodków i zajęć w społeczeństwie z mocy talarów, miejsce które sobie należnem uznawał, a inaczej dobić się go nie umiał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 03.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VIII.
Narady, oświadczenie i znowu nieszczęśliwa dyferencja.