Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 03.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X.

Dalszy ciąg sąsiedzkich spisków.

Pan podsędek Hurkot kiedy sobie raz postanowił, miał to w naturze, iż się nie łatwo wyrzekał swoich pomysłów, zwłaszcza gdy w nie wchodziły mowy, które ułożywszy musiał wypowiedzieć. Sejmiki dawne dały tę żyłkę deklamatorską, z której się rad wynosił, będąc pewien że okolica nie ma nad niego większego mowcy. Deklamował wśród salonu, w poufałem zgromadzeniu, do żony, do dzieci, przez sen czasami i w konfesjonale do księdza. Taki człowiek mogąc spróbować swej swady na panu Teofilu i mając niejaką nadzieję zwycięztwa, wyrzec się jej łatwo nie chciał. Nie zastawszy więc w domu Zmory, gdy jeszcze tam i na powrót jadąc mowę swoję do niego przygotowaną znamienicie wykończył, musiał powtórnie pojechać do Brogów, ażeby wrażenia jej doświadczyć.
Trafił właśnie na najkwaśniejszy humor po harbuzie, z którym się jednak nie chwalił kuzyn hrabiego,