My powrócimy do naszego złotego jabłka, do umajonego w liście i zieleń strojnego, ale smutnego Zakala. Niespodziewany gość zawitał tu do starego dworu, był to Strumisz, którego niepokój, wezwanie knpca, a może i więcej coś jeszcze wiodło ku temu miejscu. Pierwszy to raz pracowity niewolnik, co całą młodość swoję przykuty do stołu przepędził w pracy zasłaniającej mu świat Boży, wyrwał się na szersze pola, na to co zowią wsią, a co mu się jak panu Balowi wydało rajem, ozłoconym jeszcze młodością jego i dotąd tłumionym poetycznym zapałem.
Dla biednego sieroty wszystko a wszystko było tak nowe, niespodziane! W tych wrażeniach jego przebijało się coś pierwszego rozbudzenia do życia dziecięcia, które sny przedświatowe i przeczucia świata równa z tem co je otacza i przypomina, że to gdzieś widziało i wita jak znajome...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 04.djvu/049
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.
Gość z daleka.