Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 04.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.

Same niespodzianki.

Stanisław chodził tak strapiony i zmieniony niepokojem, że ojciec nawet, który mu się mało przypatrywał, postrzegł jego cierpienie, posądzając go o chorobę.
— Czyś ty niezdrów? spytał go przy objedzie.
— Ja? nie, kochany ojcze, czuję się jak zwykle, nic mi nie jest.
— Zdaje mi się żeś czegoś od wczoraj zmizerniał, możebyś się poradził, posłalibyśmy po doktora.
— Dziękuję papie, ale nie widzę potrzeby.
W istocie twarz Stasia malowała to głębokie w sobie cierpienie wewnętrzne, które jak pożar mający wybuchnąć wprzód pożera wszystko czego dosięgnąć może, usiłował je ukryć, wybijało się mimowolnie, potężniejsze nad władzę co je zwyciężyć chciała.
Tegoż dnia Parciński, który jeździł do Nowin i na granicę, a u karczemki na trakcie spotkał się z znajomymi, przywiózł wiadomość o coraz niebezpieczniejszym stanie hrabiego Sulimowskiego.