Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Złote jabłko 04.djvu/069

Ta strona została uwierzytelniona.

znaczeniem potrzeba walczyć mężczyźnie, a pan stoisz z daleka i kapelusz tylko zdejmujesz przed nim.
Ostatnie wyrażenie trochę żartobliwe, przeznaczone było na pokrycie znaczenia całej rozmowy, bardzo wyraźnego... Strumisz nie wiedział co począć, chwilami widział przed sobą błyski szczęścia, to znowu stanął obawiając się by jak grom nie uderzyło w niego szyderstwo.
Lizia domówiwszy tych słów usiadła i zamilkła, ale w wyrazie jej twarzy, w oczach nie było nic złośliwego, raczej smutek, niecierpliwość, zniechęcenie. Czuła, że jej nie wierzył jeszcze, że się lękał.
— Spodziewam się, zaczęła po przestanku, że pan tu przynajmniej zabawisz z nami. Stanisław od niejakiego czasu stał się tak nie do ukąszenia, nie do użycia, nie do rozmowy, że jego jeszcze bawić potrzeba. Mama smutna, ojciec na nas wszystkich nie wystarczy! Lubi bardzo pana Parcińskiego, choć sobie prosty człowiek, ale i ten częściej gospodaruje, jeździ i kłóci się z ludźmi, niż nas rozrywa. Podawałam już myśl żebyśmy sobie sprawili rezydenta jakiego. Mówią, że na wsi był to sprzęt dawniej nieodbicie potrzebny, i nikt tego teraz lepiej nie pojmuje nademnie. Jaka to rzecz wygodna!!
— Ale pani! obrażony trochę, rzekł Jan, jabym się znowu na rezydenta nie przydał...
— Dla czego?
— Pierwszym przymiotem tej istoty, dziś razem z mamntami wygasłej i z tradycji tylko znanej, było podobno niesłychane posłuszeństwo i niewyczerpana powolność...
— A pan nie masz tych przymiotów?