spodarz. Na szczęście przypomniałem sobie radę X. — gadaj o płci pięknej.
— Pan był w Warszawie? Nieprawdaż? Zauważył pan zapewne, że w Warszawie dużo
ładnych niewiast?
Gospodarz ożywił się nieco. Westchnął jak wieloryb, a na twarzy zakwitł uśmiech błogi.
— Co pan mówi — ładne; co to jest ładne? Piękne, powiadam panu, piękne. Przecie to nasza sława!
Rozmowa odtąd nie urywała się. N. N. mówił dużo i z zapałem. Słuchałem pół-uchem, wciąż pytając siebie, jak ten wioskowy Don Juan mógł się stać pomocnikiem naszej sprawy. Wreszcie nie wytrzymałem i spytałem, przerywając jego dowodzenie o wyższości Warszawianek nad Krakowiankami.
— Pan dawno zna pana X.?
— Ja? — odpowiedział pytaniem. — Czy dawno? Nie, pół roku temu. O! to bardzo
porządny, bardzo dobry człowiek! — mówił z przekonaniem. — Takich ludzi niewiele na świecie. Pan może sądzi, że ja nie czuję. Nie, ja czuję!
Co właściwie czuł pan N. N., tego mi nie wyjaśnił, widocznem jednak było, że czuł w istocie, bo twarz mu się zmieniła i jak gdyby nabrała pewnego wyrazu.
Nagle do pokoju wpadł sam X. Rzucił kapelusz na łóżko, zajrzał, nie wiem już po co, do kątów i wreszcie siadł koło mnie.
— Pijesz herbatę — mówił wesoło, kładąc mi rękę na ramieniu. — Cóż zmęczony jesteś?
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.