Chcieliśmy się wymówić, lecz wreszcie ustąpiliśmy gospodyni. W następnym pokoju na stole szumiał samowar, stały szklanki, talerze i przekąska.
Jedliśmy i piliśmy w milczeniu; drzwi do dalszego pokoju były otwarte. Stamtąd od czasu do czasu dawało się słyszeć jakieś chrapanie, zgrzytanie zębami, niewyraźne mruczenie. Ani pani Z*, ani mój przyjaciel nie zwracali na to najmniejszej uwagi.
Po kolacyi wróciliśmy do pokoju, do któregośmy weszli z przedpokoju. Był to, jak mi wytłumaczył mój towarzysz, pokój córki państwa Z*.
— To mój skład główny — mówił mi X. z dumą. — Spójrz!
Wyjął z kieszeni wiązkę kluczyków i otwierał szuflady komody. Były napełnione bibułą.
— No, teraz pakować! Jutro pojedziesz z panią Z. Ona jedzie do Warszawy. Ja odprowadzę was do stacyi kolejowej. Dla powagi i ochrony weźmiemy z sobą tego kiepskiego waryata, pana Z. Jego nikt nie ruszy! Tym razem pojedziesz jak wielki pan, nie jak biedny rewolucyonista, chowający się przed wzrokiem każdego ugwiażdżonego durnia moskiewskiego. Ale za to zabierzesz niemało. Wpakuję ci oprócz „Przedświtu“ i czcionek, jeszcze pudzik bibuły agitacyjnej. Zgoda? Przecie tej brak wam zawsze.
Wysunął na środek kosz i parę waliz. Składaliśmy w nie książki; czcionki położyliśmy na sam spód kosza. Szuflady w komodzie powoli wypróżniały się. Mój towarzysz
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.