wiek z błogim uśmiechem na ustach. Drzwi do sąsiedniego pokoju były wpół-otwarte
amtąd dolatywały ciche, lekkie kroki pani Z., która chodziła po pokoju, i chrapliwe mruczenie śpiącego gospodarza domu. Do tego ja sam, bezimienny towarzysz z Warszawy, gospodarzący w pokoju kilkunastoletniej panny, nieznanej mu wcale.
Dziwaczny ten obrazek z życia ludzi, których związał los i idea, zostanie w mej pamięci na zawsze.
Pożegnaliśmy panią Z. po uprzątnięciu z pokoju rozrzuconych książek. Nazajutrz rano mieliśmy przyjść do niej na śniadanie i zaraz po śniadaniu ruszać w drogę.
Znowu te przeklęte schody, po których schodziliśmy tak samo ostrożnie, jak przed paru godzinami wchodziliśmy na nie. Wyszliśmy na uliczkę i skierowaliśmy się ku fabryce.
— Słuchaj — rzekłem — ciebie tu prawdopodobnie podejrzywają o romans z panią Z.? Bo jak ludzie sobie wytłómaczyć mogą te częste stosunki twoje z nią, a nie bez tego, żeby cię kto nie widział wkradającego się do niej wieczorami.
— Nie wiem — odpowiedział zażenowany — może. Ale cóż ja na to poradzę. U siebie przechowywać bibuły nie mogę. W razie złego wypadku ze mną, zostanie przynajmniej bibuła, już przeciągnięta na tę stronę. Nic na to nie poradzę — powtórzył. — Pocieszam siebie tem, że za rok najdalej to się skończy, mąż jej otrzyma już emeryturę, no
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.