dyskutujemy nad wrażeniem, jakie ta lub owa część numeru wywołać może, omawiamy techniczne braki.
— Cholera! — wołam, spostrzegając błąd korektorski — że też wy, Karolku, tak często te „e“ do góry nogami przewracacie. Źleście studyowali zecerkę, moi drodzy! Jeżeli tak było z waszemi studyami nad przyrodą, to dyabła warta wasza nauka.
— No, no! — śmieje się basem Karolek — to już rzecz korektora, pewnieście to „e“ przegapili. To się wam zdarza! Wogóle fuszer z was — odcina się — o! patrzcie na siódmej stronicy, jak rozlany jest petit, pewnieście według swego zwyczaju machnęli za dużo farby!
Oglądamy ową nieszczęsną siódmą stronicę. W istocie, za dużo było farby. Pocieszamy siebie tem, że te braki techniczne są niezbitym dowodem produkcyi krajowej, która przecie zawsze jest niższą od zagranicznej pod względem wykonania.
— Oddamy te pięćdziesiąt egzemplarzy z powalaną stronicą do Warszawy — proponuje Karol — tam ludzie są wprawniejsi do czytania, niż na prowincyi.
— Albo — dodaję — wyszlemy te egzemplarze za granicę. Niech zagraniczni studenci psują sobie oczy.
— Ale my tu gadu, gadu — woła Karol — a pociąg na nas czekać nie będzie. Data już wydrukowana, cofać się niepodobna.
Po chwili słychać znowu miarowy szelest
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/149
Ta strona została uwierzytelniona.