du na format, grubość i cenę dla naszej produkcyi, usłyszeliśmy od sprzedającego mocno przykre dla nas pytanie:
— Państwo mają drukarnię? — pytał z miłym, ujmującym uśmiechem kupiec.
Co do mnie gotów byłem za to pytanie huknąć w kark pana kupca. Bo przecie pytanie, chociażby najgłupsze, wymaga odpowiedzi.
— Drukarnię? — odparłem. — Skąd znowu! Nie stać nas na to. Mamy sklep w Tomaszowie, proszę pana.
Wątpię, by odpowiedź bardzo zadowoliła interpelanta, który prawdopodobnie lepiej, niż ja, znał okoliczne sklepy i sklepiki z papierem.
Zresztą uniknąłem w ten sposób innej, również krępującej propozycyi, z jaką się zwykle zwracają do zakupujących większą ilość towaru.
— Gdzie pan każe odesłać? — pyta grzecznie kupiec z zadowoleniem i szacunkiem, oglądając solidnego klienta.
Niech ich dyabli porwą z tą grzecznością! Wykręcaj się znowu, znajduj jakąś głupią wymówkę.
To kupowanie papieru, to jedna z najprzykrzejszych funkcyj w drukarni. Z prawdziwą rozkoszą i przyjemnością patrzy w tem położeniu człowiek na kupca obojętnego, nie nadskakującego, nawet gburowatego.
I oto zbieraj papier, potrzebny dla produkcyi, stopniowo, częściami, kalkuluj, czy niezbyt często się zachodziło do tego lub
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.