— Tu, proszę pana — odpowiada stróż — po frontowych schodach, na drugiem piętrze na lewo. Ale tam jeszcze śpią — ostrzega stróż.
— To nic, obudzę — odpowiada towarzysz, zadowolony, że dotarł nareszcie do celu. Trochę go to dziwi, że robotnik mieszka przy frontowych schodach, ale idzie na owo piętro. Jest i dzwonek. Dzwoni. Po chwili słyszy głos kobiecy za drzwiami:
— Kto tam?
— Przepraszam — mówi — czy tu mieszka pan Bacewicz?
— Tu, ale śpi, proszę przyjść później — odpowiada kobieta za drzwiami.
— Jestem z drogi, mam pilny interes do pana, proszę obudzić — odpowiada towarzysz.
Głos za drzwiami milknie, po chwili drzwi się odmykają, przed naszym towarzyszem stoi w bieliźnie tęgi mężczyzna z zaspaną twarzą.
— Czego pan chce, do dyabła? — mówi gospodarz opryskliwym głosem.
— Przepraszam pana, ja od pana Stanisława — mówi towarzysz, robiąc nacisk na
imieniu.
— Od jakiego pana Stanisława — burczy gospodarz, a widząc, że nasz towarzysz milczy, wpada w wściekłość. — Kto pan jest? — krzyczy. — Czego pan ludzi po nocy napastuje?
— Przepraszam pana — mówi towarzysz, zaczynając się przekonywać, że zaszła jakaś omyłka — czy z panem Bacewiczem, szewcem, mam do czynienia?
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.