żandarmów, lecz po namyśle przyszedł do przekonania, że go to może skompromitować. Spalił więc bibułę, a dla ulżenia sercu, sprał swą połowicę co się zowie.
Z podobnemi nieco perturbacyami składowemi, perturbacyami, wywołanemi przez panikę na peryferyach ruchu, zetknąłem się w Warszawie w 1900 r. w styczniu. Było to świeżo po grudniowych aresztowaniach tak zwanych „dekabrystów“. Tak przez żart nazwano różnych literatów i przedstawicieli inteligencyi warszawskiej, aresztowanych nie wiadomo za co w grudniu 1899 r. Wywołało to ogromny przestrach i spowodowało tchórzliwą drżączkę w całej masie rodzin inteligenckich o postępowem zabarwieniu. W tym samym czasie wypuszczono na Warszawę całą moc szpiclów, agentów świeżo utworzonej instytucyi „ochrony“, która wykazać chciała swą sprężystość i działalność.
Warszawa chyba do owego czasu nie widziała nic podobnego. Główne arterye ruchu, jak Marszałkowska, Nowy Świat i ulice łączące je były na wszystkich rogach udekorowane przez podejrzane figury, trącające siebie łokciami, dające sobie sygnały, zachowujące się bezczelnie i natrętnie. Rzucało się to każdemu człowiekowi w oczy, wszyscy o tej szarańczy szpiclowskiej mówili, powiększając jeszcze bardziej panikę wśród tych, co trzymając się najgorszej w konspiracyi zasady: „na złodzieju czapka gore“ — mieli już duszę na ramieniu i drżeli na sam widok niewinnego stójkowego.
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/198
Ta strona została uwierzytelniona.