dłuższy czas w Łodzi udawało się rozpowszechniać sporą ilość „Robotnika“ przez łobuzów ulicznych.
Dawało się takiemu chłopczykowi paczkę „Robotnika“ i złotówkę lub czterdziestkę z nakazem, by rozdał „te ogłoszenia“ robotnikom przy wyjściu ich z fabryki. Robiło się to przed samym końcem roboty, tak, że chłopak mógł widzieć, iż oddawca „ogłoszeń“ kontroluje go przy spełnianiu wziętego na się obowiązku.
W istocie, chłopak stawał u wyjścia z fabryki i gdy robotnicy tłumnie zaczynali wychodzić z furtki lub bramy, raz po raz wysuwał egzemplarz „ogłoszenia“, podając go przechodniowi. Policya, gdyby nawet i była na ulicy, nie spostrzegłaby nic zdrożnego, bo taki malec z „ogłoszeniami“ ginął w ogromnym, liczącym kilka setek ludzi, tłumie.
— Zabawnem było — mówił mi towarzysz z Łodzi — obserwować, co robią ludzie z otrzymanym „Robotnikem“. Niektórzy rzucali okiem na tytuł i pospiesznie chowali papier do kieszeni. Inni z miną wystraszoną oddawali pismo chłopakowi, lecz byli i tacy, którzy tutaj, na ulicy stawali i przeglądali otrzymane „ogłoszenie“. Tworzyły się nawet grupki ludzi, otaczających zwartą masą jednego, który widocznie na głos czytał ten lub inny ustęp z „Robotnika“. Najzabawniejszem zaś było patrzeć na „salcesona“ — tak w żargonie złodziejskim nazywają policyantów — który z najobojętniejszą w świecie miną patrzał filozoficznie na otoczenie, nie przeczuwając,
Strona:PL Józef Piłsudski-Walka rewolucyjna w zaborze rosyjskim część I.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.