Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Odpowiedzi te niezbyt mię ucieszyły, rad byłem tylko z zaprosin Gerarda, o którym wiele od znajomych słyszałem, mianowicie, że dla cudzoziemców bardzo jest uprzejmym a przytem ma to być wytrawny myśliwy.
Nie traciłem jednak nadziei na coś lepszego, licząc na najważniejsze me listy z dobrych źródeł pochodzące do wicekróla, lorda Beresford i innych wysokich dygnitarzy angielskiego świata w Kalkucie.
12 lutego. Po 10 dniach pobytu w Bombayu, pożegnałem to miasto i rezydującego w niem austryackiego konsula Stockingera, nader uprzejmego i usłużnego reprezentanta Austro-Węgier na dalekim Wschodzie.
Sześćdziesięciu godzin jazdy szybkim kuryerem potrzeba, by przebyć dużą odległość 2.200 kilometrów, oddzielającą dwie indyjskie metropolie na przeciwległych krańcach Hindostańskiego półwyspu położone.
Podróż niezbyt nużąca, wagony wygodne, restauracje po drodze możliwe, upał nie dokuczał zbytecznie a przesuwający się przed oknami nowy zupełnie krajobraz, przerywał jednostajność długiej jazdy koleją.
Gdyśmy przejeżdżali równiny środkowych Indyj, zoczyłem przez okno wagonu pierwszą zwierzynę w Indyach, mianowicie smukłe gazele i antylopy, które stadami z kilkunastu sztuk złożonemi, pasły się spokojnie w łanach dojrzałej tu w lutym pszenicy, o kilkaset kroków od kolejowego toru, wcale się pociągu nie obawiając. Nie mogłem się wstrzymać od okrzyku zadziwienia, zobaczywszy z wagonu po raz pierwszy w życiu gromadkę dzikich małp dużego gatunku, wyprawiających wesołe skoki w cieniu rozłożystego banana. Bawią też oko zielone papugi na drutach telegraficznych rozsiadłe i mnoga rozmaitość nie-