Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tość przydzielonego mu konia, w pieniądzach, od 350—500 rupii (1 rupia = mniej niż dwa franki) a z chwilą wyjścia ze służby wojskowej rząd mu złożoną sumę zwraca. Ułatwia to rządowi stronę pieniężną, lecz pozostaje trudność co do braku koni. Z Arabii dostatecznej ilości nie mogą dostarczyć, krajowy chów zaś się zupełnie nie udaje, a usilne i różnorodne starania rządu i osób prywatnych w chowie koni tylko ujemne osiągnęły rezultaty. Klimat widocznie nie sprzyja, konie bowiem w pierwszem zaraz pokoleniu wyradzają się i rzadko dobre okazy krajowego chowu spotkać można. Udają się jedynie mucyki krajowej rasy, lecz są to muce, nie konie, do armii niezdatne. Robiono próby z angielskimi końmi wyścigowymi, lecz te się absolutnie nie powiodły: koń angielski importowany wręcz nie znosi klimatu. Najlepiej stosunkowo udają się araby, lecz i te w drugiem pokoleniu tracą typ zupełnie. Ostatniemi czasy zaczęto przywozić en masse z Australii konie pół-krwi angielskiej, więcej się one do zaprzęgu niż pod wierzch nadają, gdyż na teren indyjski wydają mi się za ciężkie, choć widziałem całe pułki sformowane z koni australskich. Pokazywał mi pułkownik koszary swego pułku: liche, z gliny ulepione baraki, konie stoją w szałasach bez ścian, arabskim zwyczajem spętane i do kołków w ziemi przywiązane. Domki oficerów mniej niż skromne, ale w takim klimacie, jak indyjski, jest to możliwe i namiot nieraz wygodniejszy i ładniejszy bywa niż dom.
Sama Goona, to nędzna wioska z nieliczną krajową ludnością, właściwe miasteczko o ile je tak nazwać można, to wojskowa osada, tak zwana po angielsku »cantonment«. Najpiękniejszy budynek w całej Goonie, quasi re-