Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 148.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chów do pasa przywiązałem. Drzewo wyrastało w skalistej szczelinie, pode mną w dole, w głębi ciemnego wertepu szemrał w cieniu mimozy i jaśminu górski potoczek; na lewo piętrzyła się skała granitu, na prawo odkryty pagórek, dalej gąszcz. Obława ruszyła, rozległ się zwykły hałas tam-tamów i dzikie wycie Hindusów, wobec których najgłośniejsze ryki naszej nagonki symfonicznym koncertem się wydają. W dole nad strumykiem przemknął mangust (Hespertes griseus), dziwne zwierzątko, trochę do kuny, trochę do wydry podobne, z puszystym ogonem. Mangust tem jest ciekawy i w historyi naturalnej z tego znany, że gadzinami się żywiąc, węże dusi i pożera; jest to jedyne stworzenie w przyrodzie, któremu zabójczy jad Cobry capelli nie szkodzi.
Po chwili szakal przebiegł pod mem drzewem, gdy wtem pies z puszczonej w miot psiarni, odezwał się raz, potem drugi: zdawało mi się, że usłyszałem jakby mruknięcie grubego zwierza, lecz się nie powtórzyło i znowu cisza zaległa. Obława była już blisko i mogłem już dojrzeć linią ludzi od lewego skrzydła się zbliżających. Myślałem już o wyjęciu ładunków ze strzelby, gdy raptem, na prawo gąszcz z trzaskiem się rozwarł i pantera w susach wypadła na otwarte miejsce o 15 kroków od mego drzewa. Za szybko pierwszy raz strzeliłem, potknęła się wprawdzie po strzale, lecz gniewnie mruknąwszy, dalej sadziła. Spokojniej z drugiej lufy wytrzymałem — po drugiej kuli rulowała jak zając, lecz z szybkością błyskawicy na nogi się podniosła i z potężnym rykiem, który donośnem echem o skały się rozbił, wpadła w gąszcz nim zdołałem nabić strzelbę nanowo. Dawszy znak świstawką,