Strona:PL Józef Potocki-Notatki myśliwskie z Indyi 165.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

w Gwaliorze; podchodziłem je piechotą, od skały do skały się podkradając, szybko też dopełniłem liczby czterech kozłów, które mi ubić dozwolono. Wybierałem najgrubsze sztuki z pięknemi rogami, do jednej pary udał mi się ładny dublet z prawki i lewki. Piątego kozła o jednym ogromnym rogu postrzeliłem: położył się po strzale, doszedłem go i w rękach go już niemal miałem, gdy się zerwał. Chybiłem do pomykającego, kozioł zmięszał się z uciekającem w oddali stadem i mimo parugodzinnych poszukiwań, przepadł bez śladu. Kulę miał nisko w brzuchu, twardy to jednak zwierz, nieraz śmiertelnie trafiony, światami jeszcze umyka. Mogłem tego ranka śmiało trzydzieści kozłów położyć: w życiu takiej ilości zwierza, na stosunkowo niezbyt wielkim obszarze, nie widziałem. Mówią, że antylopy czasami zbijają się w stada do ośmiuset lub tysiąca sztuk razem; pokazuje to tylko błogie skutki jakiegokolwiekbądź szanowania zwierzyny. Innego zwierza w tej miejscowości mało, mniejsza też, niż koło Goony, ptastwa rozmaitość. Najlepszy teren tygrysi około jezior Pakal zwanych, dalej zaś na południe o mil sto kilkadziesiąt, rozpoczynają się lasy Mysoru, ojczyzna dzikich słoni.
Po południu pojechaliśmy z pułkownikiem Newill na przechadzkę, po angielskiej części Hayderabadu, jak zwykle w Indyach odrębnie i w oddali od właściwego miasta krajowców, położonej. Szerokie, starannie utrzymane drogi, śliczne parki, ładne wille w ogrodach, w cieniu mangosów i tamarindów schowane, katedra anglikańska, kaplica katolicka, baraki wojskowe, klub, koło kursowe, criquet- i tennis-ground, oto mniejwięcej wygląd t. zw. »cantonment« czyli angielskiej dzielnicy, wszędzie w Indyach prawie jednakowo wyglądającej.