Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
Wicher jesienny po sadzie błąka się i zawodzi,
Jak potępieniec nieszczęsny, w męczeński okrąg wklęty…
Wodzi się i roznosi śmiertelne listków szczęty…
Gdzieżeśmy są, przyjacielu, my, sadem wiśniowym młodzi?
Biedne nasze drzewiny w jesiennym deszczu mokną —
Mokną-ci nasze drzewiny, wichrem nieszczęsnym trapione.
Już jasnowidzą drogę w nieszczęścia mroczną stronę,
Gromadzą się w orszak żałobny, pójdą przed nasze okno…
Milczące są, opuściły gałązki, odarte z liści —
Ociągań pełne, czekają na znak ów, co bezlitośnie
Rozpocznie pochód — — Czekają — och! ociąganie rośnie…
O! kiedyż końca męczarni! — ha! znak już tajemny się iści,
Rusza już orszak żałobny, sad nasz wiśniowy już rusza,
A za nim płaczki dwie pójdą: moja i twoja dusza…