Strona:PL Józef Trzciński - Baśnie z nad Gopła.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Płyniemy dalej; tu Gopło rozlewa się bardzo szeroko, woda przezroczysta, na dnie widać żwir.
— Ach Panie, — tu leży pełno topielców, u wszyscy leżą za dnia w znak obróceni twarzą do słońca, a ciągle ich przybywa, bo co rok musi Gopło przysporzyć ofiary, i czekają na słońca zachód. Wtenczas powstają i suną nad wodą w trzciny i bagna, aby z brzaskiem znów wrócić na swoje miejsca i patrzeć na słońce.
W nocy więc nie udawaj się w podróż po Gople, abyś nie spotkał topielca; drogę ci pomyli, czasami sprowadzi do topieli.
— A tu co dalej? — To stacya rybacka, — pełno łódek małych, wydrążonych z kloca, ledwo rybaka uniosą.
— Tu przewożą się dusze w latowych nocach i aby się nie psociły, rybacy umyślnie im zostawiają taką łupinę, a jak i tej nie starczy, ciągną przez wody, niby chmurki, albo też wołają z brzegu »a dawaj łódkę«, a echo odpowie gdzieś z dala ledwo dosłyszalnie »dawaj łódkę.« Stary nie słucha tej prośby, lecz młody ulegając sercu, nieraz jedzie, aby przewieść wołającego. Ale jakie zdziwienie! Dojechawszy do przeciwnego brzegu, żywej duszy nie widzi, strach go ogarnia, — nawraca i dopiero na środku wody spostrzega w łódce jakby białą chmurkę, — to duszyczka, więc garnie coraz szybciej a dobiwszy do brzegu widzi, jak z chmurki robi się słup biały i ten sunie dalej i dalej.
— A tu ląd, kończy się Gopło?
— O nie, Panie, to jest Potrzymiech; tu najczęściej Popiel swoje hece wyprawia. — Gopło się dalej ciągnie, jeszcze chwilkę, a będziemy u wrót piekielnych.
— Co to jest?
— To jest miejsce bardzo niebezpieczne, tu wielu ludzi i koni znalazło śmierć, tu też woda nigdy nie zamarza. Mówią, że tu djabli mieszkają,