Strona:PL Józef Weysenhoff - Erotyki.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

stniała, a nie znajdując już poddostatkiem plonów ziemi i morza, ani starych skarbów rodowych indyjskich do złupienia, poczęła rzucać się na zbogaconych jednoplemieńców i grabić, wyjąc o równy podział bogactw między Maurów.
Rodowici Wedowie, uciemiężeni na ziemi swej, musieli tylko bronić się pogardą, bo się brzydzili płacić zdradą za zdradę i mordem za mord. Ale w łonie ich własnem, w kościele wyznawców Prawdy, wybuchła choroba, zwana przez pobożnych maurytańską zarazą. Działanie jej było straszne, choć ciała pozostawały silne, sprawne, a nawet długowieczne. Tylko ruchy i wyrazy twarzy zmieniały się, ubliżając świętym kanonom starej Indyi. Karki mężów traciły wyniosłą sztywność, a oczy oduczały się prostego spojrzenia; kibicie niewiast falowały mniej szlachetnie, a uśmiechy ich pochlebiały zmysłom możnowładców. Że zaś obyczaje takie były w pogardzie u dawnych Wedów, a zbliżały się do trybu życia Maurów, przeto chorobę tę duszy nazwano zarazą maurytańską.
Jak swędu trupa lub widoku spodlonego arcy-