Strona:PL Józef Weysenhoff - Erotyki.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

Słyszę ich pisk, jak grozi i trwa —
Idzie ich ćma — —
 
Giniemy! biada nam, biada!
Do bram już zgraja dopada!...
Pan burmistrz i ławników wiec
Nie wie co począć i co rzec.
 
Mieszczaństwo staje pod bronią,
Klechy na trwogę już dzwonią —
Własność, moralny państwa grunt,
Obalić chce bezbożny bunt.

Ani te dzwony, ni giesty,
Orędzia, ni manifesty,
Ani tysiączny armat park
Nie zwalczy biedy, co spada na kark.
 
I na nic też misterne szyki
Dawno przebrzmiałej retoryki;
Nie złapać szczura na słów kwiaty —
Skoczy przez wszystkie sofizmaty.