— Wie pan? ten żydziak, co siedział na Fermencie, stracił tylko ośm funtów wagi, a że miał już mniej o siedm, biedna Iris niosła aż piętnaście funtów więcej! Teraz bierzmy nasze pieniądze — Iris wygrała.
Wypadek ten uczynił mnie bogatszym o paręset rubli, gdyż za Iris płacono 105 za 10. W dodatku zaś miałem przyjemność stwierdzić nadzwyczajną biegłość pana Zygmunta.
— Ten szelma Zygmunt musi zawsze wygrać — rzekł hrabia Granowski, sięgając po pugilares i dobywając kilka sturublówek — daje mi całe pole przeciwko Iris 1 naturalnie musi jeden cymbał wyłamać, drugi stracić wagę dlatego, żeby sobie Filipek wygrał. Masz. — Ostatni raz z tobą się zakładam; przeciw takiej „wenie“ nie można walczyć.
— Mój najdroższy! — odpowiedział Podfilipski — taka „wena“ jest prawie matematyczna. Trzeba się tylko znać.
Hrabia Granowski, zajmujący wysokie stanowisko w sporcie krajowym, poczuł się dotkniętym.
— Już tam niech sobie Filipek co chce mówi, żeby Ferment nie stracił tych paru funtów, przyszedłby tak samo pierwszy.
— Żeby nie stracił ośmiu funtów, przyszedłby o pół długości drugi — rzekł pan Zygmunt, chowając pieniądze do kieszeni, zupełnie pewny swojej sprawy.
— Filipkowi się zdaje, że już wszystkie rozumy posiadł. Kiedy w przeszłym roku mówiłem, że niema u nas lepszej krwi, jak Rulerowicze, toście się śmieli, a teraz...
Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/106
Ta strona została przepisana.
92JÓZEF WEYSSENHOFF