Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/120

Ta strona została przepisana.
106JÓZEF WEYSSENHOFF

deli, serów i wędlin. To dla upiększenia i dla rachunku; wszyscy jedzą tylko kawior, który jest wyborny.
Ozwal się kwartet wiedeński, słyszany już niejednokrotnie; ale tutaj gra z większą fantazją. Przytem wszystko pachnie wsią, niespodzianką i trochę karczmą. Przynajmniej coś nowego. Jest wesoło, musi być wesoło, bawmy się!
Powodzenie tych wypraw zależy najzupełniej od składu towarzystwa, tak naprzykład, jak kręcenie stolików. Jeżeli wszyscy chcą koniecznie, aby się stolik kręcił, będzie się kręcił. Jeżeli wszyscy chcą się bawić w Ustroniu, Ustronie będzie zabawne.
Granowski z żoną, ładną i wielką śmieszką, Fred Zbarazki, Podfilipski, podniecali ciągle wesołość. Dwie jeszcze panie, także ładne, jedna z mężem, druga z bratem, — a wreszcie Kostkowie, pierwszy raz przybywający do Warszawy po swym romantycznym ślubie, stanowili ciekawą nowość, element również pobudzający umysły. Zpoczątku byliśmy jednak mało rozmowni; trudno też było się słyszeć nawzajem z powodu muzyki, grającej w sąsiednim pokoju przy drzwiach otwartych; muzykanci honorowali nas całą siłą rozpędzonych smyczków i pedałów, aż Kostce, który ochrypł już od podnoszenia głosu, przyszła szczęśliwa myśl przymknięcia drzwi — i ulepszenie to odrazu podnieciło wesołość.
Henryk musiał najprzód mówić, aby uczynić zadość ogólnym, bardzo naturalnym pytaniom: cóżeście porabiali przez trzy lata? Ponieważ jednak nie chciał bynajmniej mówić o historji rozwodu, ani uczucia, opowiadał