Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/135

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO121

— To jest: jadły obiad z mężami, z braćmi i z dobrymi znajomymi w zamkniętej restauracji.
— Jakaż to restauracja? Przecie wiem, co to jest Ustronie.
— Czy pani tam była?
— Bardzo proszę — takie żarty z osobą starszą, która mogłaby być twoją... ciotką.
— Nie, ja na serjo pytam, czy pani tam była, bo, ponieważ jest to restauracja uczęszczana obecnie przez arystokrację, więc myślałem, że i pani...
— Nie, nie byłam — rzekła pani Odęcka, udobruchana na chwilę; ale wkrótce przypomniała sobie znów swe powołanie i rzekła: — Za moich czasów porządna kobieta wogóle nie chodziła do karczem, nie piła wina, nie tańcowała po ogrodach, ani się zadawała zzz... kokotami.
To ostatnie słowo pani Odęcka wykrztusiła z trudnością, jakby czyniąc gwałt swym zasadom. Splamiła się tą denominacją, może w celu wzbudzenia we mnie skruchy?
Rzeczywiście, było mi źle. Ani tu przekonać tej gorliwej pani o istotnej prawdzie, ani z nią dysputować. Może też sama prawda była czemś bardzo występnem. Nic jednak takiego nie zaszło. Bawiliśmy się w sposób trochę niecodzienny, ale oprócz paru lekkich anegdot i samego faktu, że tańczyliśmy w ogrodzie zamkniętej restauracji...
Oznajmienie wizyty starego Łatackiego dało mi pozór do opuszczenia pani Odęckiej.
W przedpokoju zaczepił mnie Łatacki: