Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/153

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO139

panu o zewnętrzne oznaki szacunku, należne od ogółu tymże paniom? Im są piękniejsze, bogatsze i wyżej postawione, tem niżej kłaniać się im będą, tem skwapliwiej cisnąć się do ucałowania brzegu ich sukni. Tyle się od ogółu wymaga — ich uczucia nie są nam potrzebne.
Co to jednak za piękna rzecz filozof ja! — ten system z gotową na wszystko odpowiedzią, to panaceum na wszystkie zaburzenia wewnętrzne!
Mówiłem dalej do mistrza:
— Tak — jest w tem słodycz i dumna pociecha wynieść się ponad tłum nienawistny — odi profanum vulgus, ale skoro w tym tłumie, oprócz Odęckiej i Łatackiego, oprócz nierozumnych, oprócz obojętnych, znajdują się i szanowne i kochane osoby? A prawie wszyscy, z nadzwyczaj małym wyjątkiem umysłów niezależnych i filozoficznych, jak pański, wyrabiają sobie zdanie podług krzyku ulicy, zagłuszającego spokojniejsze sądy, podług niesprawdzonej wieści, przybyłej, Bóg wie, skąd! Nawet taki pan Szreński musi często zdanie swe o ludziach opierać na fałszywych wiadomościach, bo nie może sam wszystkiego sprawdzić, bo zjadliwa plotka i drobna wzajemna nienawiść weszły w krew naszego towarzystwa, gorzej jeszcze — społeczeństwa. I dajmy na to, że mi nie chodzi o zdanie pana Szreńskiego, ani o reputację takiej to pani, takiego tam mężczyzny, ale opinja wogóle, sąd publiczny o pojedyńczych ludziach, o grupach ludzi, o towarzystwach, prowincjach, o całych stanach, jak może być trafny z tem naszem usposobieniem?