Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/156

Ta strona została przepisana.
142JÓZEF WEYSSENHOFF

zacyjnych. Tylko w ostatnich czasach jakieś zniechęcenie po dłuższym tutaj pobycie, po ciąglejszem tutaj działaniu, którego wyniki wydały mu się może niedostatecznemi, zatrzymało go aż do końca we Francji. Pozostał w krainie światła, z której moralnie pochodził.
Wszedł do mnie zatem pan Zygmunt i odrazu przystąpił do zamierzonego przedmiotu rozmowy:
— Zrobiłem coś dla Falbanki. Wiem, że pan z nią mówił, że się przed panem spowiadała, że jej pan poradził udać się do mnie. Otóż, kiedy pana to zajęło wówczas, może zajmie i ten list.
Wyjął z kieszeni list gotowy do wysłania na pocztę, ale nie zapieczętowany. Przeczytałem adres do pani Tomaszowej Podfilipskiej i tekst następujący:

Kochana Alinko!

Powiesz może, że zbyt ufam wszechstronności mego rozumu i wdaję się w nieswoje rzeczy? Stręczę Ci bowiem nauczycielkę dla Mani i Jadwini, szczególniej dla Mani, która ma już pięć lat i powinna się uczyć obcych języków. Znajduje się tu w Warszawie pani Anna Darnowska, zrujnowana obywatelka, opuszczona przez męża. To są słabe rekomendacje. Ale osobę tę znam oddawna: ma dobry charakter, wykształcenie zupełnie odpowiednie sferze towarzyskiej, z której pochodzi — i co najważniejsze: mówi po francusku, jak Francuzka, a po niemiecku, jak Niemka. Gra na fortepianie, haftuje itd. — te talenty sama ocenisz, jeżeli zechcesz ją wyegzaminować.