Strona:PL Józef Weyssenhoff - Żywot i myśli Zygmunta Podfilipskiego.djvu/157

Ta strona została przepisana.
ŻYWOT I MYŚLI PODFILIPSKIEGO143

Bynajmniej Ci jej nie narzucam. Skoro jednak proszony zostałem o pomożenie tej biednej pani, która pozbawiona jest i towarzystwa, i celu w życiu i środków materjalnych, pomyślałem, że nikt lepiej od Ciebie nie potrafi wykonać tego dobrego uczynku. Ja się nie znam na guwernantkach, ale znam się na kobietach: ta mogłaby rozmawiać z dziećmi po francusku, a być także zupełnie przyjemną towarzyszką zimowych wieczorów, a nawet zabaw. Jest to osoba lat 26, ładna i przyzwyczajona do cywilizacji zachodniej. Zdaje mi się jednak, że wymagania jej dzisiaj będą najskromniejsze.
Bądź łaskawa powiedzieć Tomaszowi, aby moje konie kazał przepędzać na trocinach, albo lepiej na torfie, póki nie zamarznięty...

— To są już inne sprawy — rzekł pan Zygmunt — ale co pan na tamto mówi?
Nic narazie nie znalazłem do odpowiedzenia, jak:
— Uda się, albo nie uda...
— E, uda się z pewnością. Tomaszom to wytłumaczę, a Falbance tem łatwiej. I zdaje mi się, że to będzie nieźle. Falbanka będzie miała swe szanowne stanowisko, którego jej się zachciało, a wszyscy oni razem są tak mało skomplikowani ludzie, że żyć będą w najlepszej zgodzie.
— To pan już Falbankę żegna na dobre?
— Och, żegnać, nie żegnam. Przecie z nią nigdy nie mieszkałem. Owszem — zbliżam ją do swej rodziny, daję jej dowód zaufania.